Kiedy dotarłam do zawodu Trenera pierwsze szkolenie realizowałam w parze trenerskiej z Anetą, koleżanką ze szkoły trenerskiej. Przygotowując się do tego zadania zderzyłam się z dużą ekscytacją, zaciekawieniem i podnieceniem. Z drugiej strony pojawiał się lęk i wątpliwości czy podołam, czy program będzie ciekawy i wartościowy? Czy mnie zaakceptują uczestnicy? Takie tam szatańskie podszepty podcinające skrzydła;) Jedną z większych barier jakie pokonywałam podczas warsztatu, była różnica wieku między nami trenerkami a uczestniczkami. Okazało się, że nic z wszystkiego tego czego się obawiałam, co sobie w głowie projektowałam się nie sprawdziło. Różnica wieku okazała się bardzo interesującym doświadczeniem zarówno dla mnie jak i dla uczestniczek. Pięknie i intensywnie w znakomitej atmosferze pracowaliśmy podczas 3-dniowego warsztatu ze sprzedaży, współpracy w zespole i obsługi roszczeniowego klienta. Dlatego tak bardzo lubię ten zawód.
Przygotowując się do szkolenia stawałam twarzą w twarz ze swoimi ograniczeniami. Przekraczałam swoje lęki i oswajałam to co nieznane. Poszerzałam swoją strefę komfortu. Wiele razy w życiu ją poszerzałam, w wielu różnych sytuacjach życiowych prywatnych i zawodowych, tak jak każdy inny człowiek. Każde nowe działanie, mniejsze i większe, poszerza strefę komfortu, które prowadzi do nauki, zmiany i rozwoju.
Kamila Kruk w książce „Wyspy komfortu” opisuje w sposób metaforyczny kilka postaw, które człowiekowi towarzyszą w trzymaniu się swojej strefy komfortu i sposoby myślenia przy jej opuszczaniu. Każdy człowiek w tej metaforze jest wyspą, którą sobie zbudował i o którą się troszczy. Tam czuje się bezpiecznie. Wyspa jak każda wyspa otulona jest wodą. I tam jest nieznana acz interesująca przestrzeń. Czy wyruszymy w tę interesującą przestrzeń i pokonamy wszelkie przeszkadzacze i bariery zależy de facto od nas. Autorka wyróżnia kilku metaforycznych bohaterów, których zadaniem jest zobrazowanie ludzkiego działania w obliczu podejmowanych nowych działań w nieznanej rzeczywistości. Mnie często w takich sytuacjach towarzyszy „Obawnik” ale i reszta bohaterów często swego głosu udziela. Gdybym przygotowując się do mojego szkolenia, poddała się swoim obawom i lękom, nie potrafiłabym stanąć przed uczestnikami i go poprowadzić. Byłabym niepewna i niewiarygodna. Uczestnicy by mi nie uwierzyli i nie podjęli procesu nauki ani współpracy. Przed szkoleniem przyjrzałam się moim ograniczeniom. Wzięłam je na trenerski warsztat. Sprawdziłam czy są prawdziwe? Odpowiedziałam sobie na pytanie co się stanie jak się zrealizują? Nie prawdziwe zaakceptowałam i odłożyłam na półkę. Do prawdziwych się przygotowałam najlepiej jak potrafię. Po zakończeniu projektu obie cieszyłyśmy się już tylko satysfakcją. W drodze powrotnej świętowałyśmy sukces lodami a o lękach nie było śladu. Wtedy wiedziałam, że chcę więcej!! Czułam się dumna i wartościowa. Dla takich chwil warto przełamywać swoje lęki i bariery, by rozwijać przysłowiowe skrzydła.
Jako mama mam wdzięczną możliwość obserwowania i towarzyszenia w rozwoju moich dzieci. Kiedy mają zaburzone poczucie bezpieczeństwa, bo na przykład jesteśmy w nowym miejscu z nowymi ludźmi, od razu swoboda w ich zachowaniu jest ograniczona. Każdy okazuje to na swój sposób adekwatny do charakteru i wieku. Jeden się wstydzi a drugi wyraźnie się boi. Nie są tak pewni siebie i stają się wycofani. Strach i Lęk towarzyszy nam od najmłodszych lat i leżą w naszej naturze tak jak wiele innych emocji i uczuć. Jest to nasze naturalne uposażenie. Są po coś, dlatego nie warto z nimi walczyć. Najmniejsze dzieci, na poszczególnych etapach rozwoju przeżywają tzw. lęki separacyjne, które objawiają się okazywaniem lęku, płaczem a nawet histerycznym krzykiem, kiedy mama zniknie z pola widzenia. Dziecko na tym etapie doświadcza rodzaju „odpępnienia” i uświadamia sobie, że mama i ono to nie jedno i mama może odejść co wyraża obawą lub wyraźnym lękiem. To jest naturalny etap rozwoju każdego dziecka. Pierwsze mikro-kroki ku samodzielności.
Kiedy z kolei czują się bezpieczne i kochane, są w znanym dla siebie środowisku, obserwuję pełną swobodę w zachowaniu i działaniu. Wtedy codziennie widzę jak każdy na swój zupełnie naturalny sposób przekracza swoje ograniczenia. Jak zdobywają się na odwagę by spróbować czegoś nowego. One się dopiero rozwijają i jest im teoretycznie łatwiej. Te najmniejsze dzieci nie są jeszcze obarczone wspomnieniami, wyuczonymi schematami i przekonaniami. Mają swój temperament i czystość. Codziennie z wytrwałością, łagodnością, uśmiechem i zachwytem, pokonują swoje ograniczenia. Najpierw chwytają przedmioty do rączek, wykonują obroty jeszcze później siadają, raczkują, chodzą, jeżdżą na rowerze itd. Niejednokrotnie obserwuję ogromny wysiłek wkładany w pozyskanie nowej nie wytrenowanej umiejętności. Są nieustannie czymś zaciekawione i zainteresowane. Skosztowanie znalezionego liścia czy patyka staje się niezwykle interesującą czynnością. Kamień to też świetne znalezisko bo okazuje się być cudownym skarbem a patyk zamienia się w cennego renifera. To zainteresowanie i skupienie uwagi z jaką dziecko ogląda różne przedmioty jest imponujące. Około 10-cio miesięczne dziecko podczas prób samodzielnego stania wykonuje w kółko cykl następujących po sobie ruchów. Wstaje przy podporze, puszcza się i siada. Powtarza tą czynność tak długo aż osiągnie sukces i złapie równowagę. Porażka go nie zniechęca. Jego dziecięca beztrosk-ość i niedojrzałość mu w tym pomaga bo jeszcze nie wie co to porażka. Gdy upadnie po prostu wstaje i próbuje raz jeszcze. Nie myśli „co o mnie pomyślą inni?”, „że ze mnie gapa bo próbuje a mi nie wychodzi.” „Ehh nie będę próbował bo jeszcze mi się nie uda i będzie pośmiewisko.” Nie ma wykształconego wstydu i lęku np. przed odrzuceniem czy ośmieszeniem. Wszystko to kształtuje się później. Na ten moment z otwartością i zaangażowaniem podejmuje trud i trenuje wstawanie aż osiągnie sukces. Takie dziecko żyje w teraz. Dla niego nie ma później za chwilę, wczoraj. To my dorośli często jesteśmy uwięzieni w wczoraj i jutro nie doceniając teraz. Nasze dorosłe mózgi już świetnie pamiętają, świadomie przeżywają emocje, uczą się, doświadczają, analizują przeszłość i przyszłość. Dlatego o wiele trudniej nam żyć i cieszyć się teraz. Trudniej nam też dostrzegać zasoby i możliwości jakie „teraz” nam oferuje. Nasz dorosły lęk, dojrzałość, samodzielność, umiejętność przewidywania zagrożeń, analiza zastanej rzeczywistości jest wielkim dobrodziejstwem, ale i „przeszkadzaczem” w pokonywaniu ograniczeń i w byciu tu i teraz.
Jacek Krzysztofowicz w książce „CZASEM TRUDNE ZAWSZE DOBRE. Jak zrozumieć i pokochać własne emocje” o lęku i stojącym przy nim blisko strachu pisze tak: „nie jest przyjemnym uczuciem. (….) chętnie byśmy się go pozbyli, wiele byśmy dali by raz na zawsze dał nam spokój. Jest jednak bardzo potrzebny: pojawia się aby nas ostrzegać przed niebezpieczeństwem – informuje o zagrożeniu i pomaga na nie reagować. Całe szczęście że umiemy się bać. Tylko psychopaci nie doświadczają lęku.”
Wszystkie emocje i uczucia są nam potrzebne bo informują nas o czymś ważnym. Dobrze jest jednak uważać na naszą wyobraźnię, która potrafi płatać figle i na skutek przeżywanych emocji podpowiadać rozumowi tak wiele, że boimy się ruszyć z miejsca.
W tej samej książce Jacek Krzysztofowicz pisze „Wyobraźnia to zdolność twórczego przekształcania elementów codziennego doświadczania, zgromadzonych w pamięci.”
I W innym miejscu: „Uczucie strachu jako podstawowy mechanizm chroniący nas przed potencjalnymi niebezpieczeństwami dzielimy wprawdzie z całym światem zwierząt, ale, niestety, dzięki zdolności myślenia staliśmy się jedynymi istotami na świecie, które są zdolne do tego, by się bać pomimo braku realnego zagrożenia.”
Zapraszam do przyglądania się ograniczeniom, które wypracowaliśmy przez lata naszego życia. Jakie blokujące przekonania nam towarzyszą? Jakie emocje generują? Po to by świadomie je rozpoznać, przeanalizować i zaakceptować, spuszczając z nich nieco przysłowiowe powietrze. Bo kiedy nadęty balon stanie się małym wiotkim balonikiem, będzie łatwiej ruszyć z miejsca po szersze, spokojniejsze i spełnione jutro. Bo Wszystko leży w nas. Każda zmiana, mniejsza czy większa to zbiór mikro zmian, mikro kroków. Do dzieła zatem moi drodzy czytelnicy!!!
Powodzenia i z Bogiem!
MW
Jakie to miłe przeczytać takie inspirujące słowa. Mam zamiar wziąć na warsztat moje ograniczenia!:) dzięki!
Dziękuję Aneta, bo to co piszesz motywuje do dalszej pracy:)